Maciej Ziemek w Kia Lotos Race

29.05.2012

Maciej Ziemek
Jednym z gości Kia Lotos Race na torze Lausitzring był Maciej Ziemek, redaktor naczelny Auto Motor i Sport. Oto jego opinia zza kierownicy wyścigowego Picanto.

Gdy w 2008 roku zostałem zaproszony do wzięcia udziału Kią Cee'd w wyścigu na torze w Brnie, byłem pewien, że na jednorazowym występie się skończy. Rok później było jednak Brno nr 2, a w 2010 r. – Brno już nr 3. W tym samym roku miałem również przyjemność wziąć udział w wyścigu rozpoczynającym sezon – na torze Hungaroring.

Po 4 startach apetyt na regularne ściganie rośnie. Żaden normalny facet nie odmawia sobie takiej przyjemności! Kombinezon, kask i cały wyścigowy „garnitur” czekały w pogotowiu. Czekały ponad rok. Powodem przerwy nie była moja nagła niechęć do ścigania, ale... program szukania młodych zdolnych kierowców, czyli Kia Lotos Race. Chwała Kii za taką inicjatywę, ale z tą przerwą to była przesada! Na szczęście, Kia nie zrezygnowała ze ścigania, jedynie zawiesiła wyścigi. Miło teraz słyszeć, że osobom ze strony Kii – zaangażowanym w projekt KLR – też go brakowało.
Maciej Ziemek

W czasie rocznej przerwy, bez pośpiechu i w zaciszu warsztatu, przygotowywano nową wyścigową broń. Broń mniejszego kalibru, słabszą, ale za to lżejszą i znacznie tańszą niż Cee’d. I, oczywiście, tak samo profesjonalnie przygotowaną.

Głód życiodajnych emocji – pojawiających się zawsze wtedy, gdy człowiek wbija się w fotel idealnie dopasowany do ciała, na dobre i na złe „wiąże” się z nim za pomocą 5-punktowych pasów bezpieczeństwa, a dookoła ma klatkę bezpieczeństwa – zżerał mnie od środka przez cały sezon. Warto było czekać! Nieważne, że nowa wyścigowa broń Kii jest napędzana 1,2-litrowym silnikiem, rozwijającym moc 85 KM. Przy niewielkiej masie własnej auta – wynoszącej jedynie 840 kg – mocy wystarcza, aby przyspieszenie od 0 do 100 km/h zajmowało mniej niż 10 s, a prędkość maksymalna oscylowała na poziomie 190 km/h.
Maciej Ziemek

Na torze Lausitzring i tak nie ma aż tak długich prostych, aby Kia Picanto mogła rozwinąć maksymalną prędkość. Pod koniec prostej startowej, w miejscu pomiaru prędkości, najszybsi osiągali 150 km/h. Też niemało. Istotne jest to, że – z wyczynowym zawieszeniem Bilsteina i z geometrią kół nastawioną na „maximum attack” – na krętych odcinkach toru, których na Eurospeedway Lausitz nie brakuje, mała wyścigówka o sztywnej konstrukcji zapewniała świetną precyzję prowadzenia i dawała ogromne poczucie bezpieczeństwa. Do pełni szczęścia na torze brakuje jedynie nieco bardziej bezpośredniego układu kierowniczego. Całość jest jednak SUPER! W realnym świecie nie ma samochodu, który za tak niewielkie pieniądze zapewniałby tak wiele przyjemności z jazdy i gwarantował na torze prawdziwe wyścigowe emocje.

Przekonali się o tym nie tylko zawodnicy, ale również kibice licznie zgromadzeni na trybunach. Ci, którzy wytrwali do końca – wcześniej podziwiając zmagania szybszych i zdecydowanie szybszych aut niż Picanto – zobaczyli, że rozmiar i moc samochodu wyścigowego nie mają znaczenia. Liczy się duch walki zawodników, który sprawił, że tyle manewrów wyprzedzania ile było w czasie, gdy na torze królowały Kie Picanto, nie było podczas całego wyścigowego weekendu. I o to chodzi!

0 komentarze:

Prześlij komentarz

ARCHIWUM WIADOMOŚCI