Maciej Struk na torze Poznań

17.09.2012

Maciej Struk na torze Poznań
Maciej Struk z poznańskiego toru wyjechał rozczarowany. Doświadczony kierowca (startował w poprzedniej edycji pucharu Kia Picanto) został pokonany przez elektronikę i musiał wycofać się z wyścigu głównego. Ale dziennikarz tygodnika „Motor” nie zraża się i... po cichu zapowiada rewanż.

- Tor Poznań to zdecydowanie mój ulubiony tor. Są tu świetna droga dojazdowa, zaplecze sanitarne oraz ta atmosfera życzliwości ze strony organizatorów, urzekająca mnie zawsze, gdy tu jestem. Z tej właśnie przyczyny naciskałem Kię, by nie wysyłała mnie do odległych Niemiec, Austrii, na Słowację czy do Czech, tylko do swojskiego Poznania. I udało się, za co przedstawicielom koreańskiej marki jestem bardzo wdzięczny.

Jako że wiem, ile kosztuje sezon w Pucharze Picanto, na który swojego czasu wydałem wszystkie moje oszczędności, poświęciłem nerkę oraz złotego zęba, nie mogłem nie skorzystać z możliwości wzięcia udziału w czwartkowym płatnym treningu.

To świetne przeżycie wrócić po dwóch latach nieobecności na tor wyścigowy, poznawać nowe auto, a później znęcać się nad biednym serwisantem - w tym przypadku był to Markus - domagając się coraz to większego ciśnienia w oponach, oraz tego, by silnik ponownie kręcił się do 8000 obr./min.

Maciej Struk na torze Poznań


Niestety, tej ostatniej prośby Markus nie spełnił i było beznadziejne 6500 obr./min.  
Nie obyło się także bez kilku przygód - pierwszego w życiu obijania o bandę oraz dłuuugiej „ryby” przy wyjściu na prostą startową podczas pierwszego treningu kwalifikacyjnego. Niestety, w czasie jego trwania nie posłuchałem Markusa i na przesychającym torze nadal jechałem na ciśnieniach idealnych na mokrą nawierzchnię, co dało mi 9 miejsce. Później jednak było znacznie lepiej. Na ostatnim okrążeniu drugiej kwalifikacji złapałem się w „tunel” za Michałem Dobrowolskim, a tuż za mną podróżował Zbyszek Łacisz. Dzięki temu, osiągnąłem znakomity wynik, choć przyznam, że mogło być lepiej, ponieważ zakręt „Dęby” przejechałem bokiem. Ale i tak trzecie miejsce w kwalifikacjach to, jak do tej pory, mój najlepszy rezultat w mistrzostwach Polski. 

Sam wyścig to niestety ogromne rozczarowanie. O ile stosunek przerywany bywa w życiu czasem wskazany, o tyle na torze nie jest najlepszym rozwiązaniem. Siódme pole startowe - czyli czwarta linia - było naprawdę dobrą pozycją do ataku. Jednak mój plan spalił na panewce jeszcze przed zgaśnięciem wszystkich świateł dających sygnał do startu.

Na okrążeniu formującym silnik Picanto zaczął przerywać i tracić chwilowo moc. Nastąpił ów stosunek przerywany. Próbowałem walczyć, ale wszystko na próżno, dlatego po drugim okrążeniu grzecznie zjechałem do boksu dziękując Kii za udział.

Przynajmniej, jak to w e-mailu pisał do mnie przed startem jeden z reprezentantów Kia Lotos Race - nie podrapałem samochodu, nie pozaginałem... będzie służyć jeszcze ze dwa lata ;)

0 komentarze:

Prześlij komentarz

ARCHIWUM WIADOMOŚCI