Mikołaj Madej w wyścigowym Kia Picanto
13.06.2012
W dość starym, choć niezmiennie śmiesznym filmie "Top Secret" pewien pan bawił się elektrycznym urządzeniem, które w nazwie miało słowo "Intruder". Nie wziął pod uwagę różnicy napięcia w gniazdkach pomiędzy krajem produkcji sprzętu, a miejscem, w którym przebywał. Zabawa skończyła się zgonem, a miejscowi chirurdzy spędzili dwie godziny na ścieraniu mu z twarzy uśmiechu...
Żaden chirurg nie byłby w stanie zetrzeć z mojej twarzy uśmiechu powstałego już po pierwszej przejażdżce wyścigowym KIA Picanto, zbudowanym na tegoroczny cykl Kia Lotos Race. Z niepozornego w zasadzie autka powstała prawdziwa wyścigówka, świetna w prowadzeniu, pięknie hamująca i groźnie porykująca basem jakby pod maską tkwiło co najmniej V6.
Do samych zawodów na Eurospeedway Lausitz przystępowałem z duszą na ramieniu, wszak moja poprzednia jazda po torze wyścigowym miała miejsce dwa lata temu - Cee'dem na Slovakiaringu. Okazało się jednak, że szybko znaleźliśmy porozumienie z Picanto o numerze 98. Zabawę popsuł trochę deszcz podczas kwalifikacji - człek czterdziestoparoletni w takich okolicznościach staje się nieco bardziej ostrożny, niż dwukrotnie młodsza konkurencja. Udało się nie skompromitować i stanąć na dwunastym polu startowym.
W pierwszym wyścigu trochę wyprzedzań, parę ciepłych momentów (gdy na przykład nie awizowany flagami samochód ratowniczy wjechał na tor podążając do wydachowanego auta kolegi z mojej rodzinnej Łodzi) i dziewiąte miejsce. Jedno dalej i do drugiego startowałbym z pole position! I tak stałem w pierwszej linii, co dla byłego pilota rajdowego, jadącego w wyścigu trzeci raz w życiu, było gigantycznym przeżyciem. Jeszcze większym, o ile to możliwe, okazała się bitwa na blachy w pierwszych dwóch zakrętach. Wyszedłem z niej bez przedniego zderzaka i z rosnącym respektem dla determinacji współużytkowników toru. Dlatego niespecjalnie przeszkadzałem tym znacznie szybszym, próbując walczyć z pozostałymi. Na ostatnim kółku rzuciłem na szalę prawie trzydziestoletnie doświadczenie w motorsporcie - i tak udało mi się powtórzyć najlepsze gościnne (nie lubię określenia "VIP") osiągnięcie w pucharze KIA. Znów byłem piąty! Gdyby przednia szyba Picanto była nieco bliżej, z pewnością wybiłbym ją, wywijając ramionami ze szczęścia po minięciu mety.
Przepraszając za drobną demolkę pojazdu, dziękuję z całego serca organizatorom KIA Lotos Race za umożliwienie mi startu w tak fantastycznych zawodach. Gratuluję powrotu po rocznej przerwie do przedsięwzięcia, które - nie tylko moim zdaniem - ma ogromny wpływ na rozwój polskich wyścigów. Niezmiennie zachwycam się atmosferą stworzoną przez ludzi działających na rzecz tego wielkiego projektu.
Dziękuję również rywalom z toru. Zacząłem cytatem filmowym i takim też skończę. Tom Hanks w "Apollo 13" powiedział:
"Gentlemen, it's been a privilege flying with you"....
Mikołaj Madej
TVP Łódź
0 komentarze:
Prześlij komentarz